niedziela, 13 października 2013

Rozdział 3 : Magiczne włosy - Od Rose

-To..niesamowite!-powiedziałam
-Tak..
-Władam piątym żywiołem
-Piątym żywiołem?
-Ta, aj.. no cóż..te...yey..-musiałam coś wymyślić. Nie mogłam mu powiedzieć że jestem  w połowie wilkiem. Nie teraz. Wiem. Okłamał mnie dla mojego dobra bo nie chciał mnie stracić.
Ja nie chcę stracić go. Na pewno odejdzie gdy mu powiem kim jestem. Musiałam
skłamać- Kiedy byłam mała moja mama opowiadała mi że jest pięć żywiołów. To jest piąty. Rozumiesz?
-Tak. Chyba rozumiem.-uśmiechnął się do mnie a potem mnie przytulił. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Czułam się radosna. Ale tylko przy nim. Wszyscy inni byli mi obcy. Byłam przy nim bezpieczna.
-Pewnie już pójdziesz-powiedział smutno-Zawsze tak robisz
-Dzisiaj zostanę-powiedziałam
-Cieszę się-na jego twarzy znów pojawił się uśmiech.-To ty możesz spać na łóżku
-A ty?-spytałam
-Pośpię sobie na ziemi. Nie zaszkodzi mi.
-No dobra-powiedziałam. Przez następną godzinę rozmawialiśmy, a potem położyliśmy się spać.
Około 2 nad ranem obudził mnie hałas. Lecz nie tylko mnie. Rick stał już na nogach.
-Co się dzieje?!-spytałam spanikowana
-Nie wiem, ale to nie będzie nic miłego

Zabrałam miecz. Nie mogłam tylko stać. Nagle do domu wpadły ogniste strzały. Budynek stanął w ogniu. Rick szybko chwycił mnie za rękę i wybiegliśmy z domu. Pobiegliśmy do lasu. Nie wiedzieliśmy, że ktoś nas ścigał...

Biegliśmy w głąb lasu. Stanęliśmy przy wielkim dębie. Usiadłam by odpocząć, lecz Rick nie zrobił tego. Oparł się tylko. W końcu zaczął mówić.:
-Musimy iść dalej-powiedział odchylając się od drzewa-Nie możemy tu stać-wystawił rękę, w tym samym momencie jak z nikąt wyleciał sztylet trafił Ricka w okolice serca. Upadł
-Nie!-krzyknęłam. Teraz tylko jego miałam. Nie mogłam dopuścić by umarł
-Rose..-mówił ostatkami sił-uciekaj
-Nie! Nie zostawię cię teraz!-wyjęłam małą fiolkę i nóż. Posunęłam się do tego czego nie zrobiłabym nigdy. Obcięłam moje magiczne włosy. Wyglądałam tak:
Włożyłam je do fiolki i dodałam magię. Magia włosów zmieniła się w płyn. Podałam płyn wpół przytomnemu Rickowi. Wypił go. Po upływie minuty nic się nie działo. A powinno powinien żyć.
-Nie!-przytuliłam się do zimnego ciała Ricka-Rick..Ja cię kocham...


//Rose

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz